Pierwszy raz w życiu byłem na 12-dniowym urlopie (14 dni łącznie z przelotami). Zwykle były to wyjazdy 7-dniowe. Kiedyś czytałem o pewnym badaniu, gdzie naukowcy badali grupę osób będących na wakacjach i wyciągnęli wnioski, że urlop powinien trwać ponad 7 dni, ponieważ dopiero po pierwszym tygodniu nasz mózg zaczyna realnie odpoczywać i przestaje być w trybie "nakurwiania" i myślenia o pracy i innych obowiązkach, które zostawił jadąc na urlop.
Tym razem faktycznie się o tym przekonałem. Pierwsze 5-6 dni jeszcze nie byłem w pełni zrelaksowany i nie potrafiłem być w 100% obecny na wakacjach ;) Dopiero po tygodniu poczułem taki jakby przełącznik gdzie zapomniałem całkowicie o wszystkich obowiązkach i w pełni mogłem oddać się wypoczynkowi :) Pod koniec złapałem taką świeżość, że chciałem już wracać do Polski i byłem podekscytowany, że mogę działać dalej z podopiecznymi :)